Ostatnio jeden z wykładowców opowiadał nam anegdotę o tym jak jeden z jego kolegów przeprowadzał wykład z Zarządzania Ryzykiem dla jakiejś grupy ludzi, przez cały wykład studenci wydawali się być mało zainteresowani, a na przerwie podszedł do niego jegomość i powiedział: "Niech się Pan nie przejmuje. My to wszystko rozumiemy, ale wię Pan jak ktoś się czołga to nie upadnie.". Jest to idealny przykład postawy jakiej nie powinien reprezentować żaden uczestnik studiów MBA ;)
Studia MBA to nie bajka, żeby się dostać trzeba przejść długą rekrutację, wybulić sporo kasy, a potem cisnąć, uczyć się i sporo napocić by dotrwać do końca. Cały ten nasz wysiłek jest odpowiedzią na pytanie: "Czego chcesz?", "Gdzie chcesz być?", "Kim chcesz być?".
Studia na SGH wyglądają tak, że przez półtora roku spotykamy się na zajęciach, w każdy piątek i sobotę. Przedmiot trwa zazwyczaj 3 tygodnie, na koniec których odbywa się egzamin- aby zdać trzeba mieć co najmniej 69% na 100%. Zajęcia składają się z części wykładowej, oraz ćwiczeniowej- sami siebie na pierwszych zajęciach podzieliliśmy na grupy 4-6 osobowe, w których realizujemy zlecone nam zadania. Część pracy to tz. zadania domowe. Część z nas nie jest z Warszawy, z resztą codzienne obowiązki, praca, rodzina nie pozwalają nam swobodnie spotykać się w trakcie tygodnia dlatego ze szkoły zazwyczaj wychodzimy nie o 17 jak Bóg przykazał, tylko o 18:00, 18:30 albo i 19:00- bo "po zajęciach" to najbardziej odpowiadający wszystkim termin by zrobić Case domowy, lub powtórzyć materiał do egzaminu. Poza tym wcześniej jesteśmy informowani co mamy przeczytać, przyswoić na kolejne zajęcia.
Pracy jest dużo, nauka nie kończy się za drzwiami szkoły. W zasadzie nie mamy czasu na życie towarzyskie, hobby, czy nawet rodzinę. A co jak zachorujemy? Obecność jest obowiązkowa, poza tym nikt nie wytłumaczy mi dobrze wykładu, czy zadania a czyjeś notatki to ekhemmm.... no właśnie. Przychodzimy na zajęcia z 39 stopniową gorączką i zarażamy resztę- takie życie. A wszystko dlatego, że chcemy od siebie więcej.
P.S. Jak pomyślę o sobotnim egzaminie to odechciewa mi się żyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz